Niedawno wystartowała nowa odsłona kampanii
„Kocham. Nie biję”. Na stronie
strefabezpiecznegorodzica.pl znajdziemy test, po rozwiązaniu którego możemy otrzymać Atest Bezpiecznego Rodzica.
Sprytnie to pomyślane, bo test to tak naprawdę zestaw podpowiedzi jak możemy się zachować w trudnych sytuacjach. Co robić zamiast dawać klapsa.
Akcję popieram i podpisuję się pod nią obiema rękami, bo dzieci bić nie wolno. Nikogo nie wolno bić. Tak uważam, ale myślę, że to frazes. Dla wielu osób puste słowa. Bo przecież ciągle są rodzice przekonani, że jeden klaps to nie bicie. Ciągle są dorosłe dzieci, które sądzą, że nic im się od lania nie stało. I leją swoje dzieci.
Niedługo potem trafiłam na artykuł o wspomnianej akcji, na portalu
TVN24. Przeczytałam komentarze i smutno mi się zrobiło, że tak bardzo mam rację.
Slogan Kocham. Nie biję. jest z nami już długo i chyba zaczyna być opacznie rozumiany.
Kocham, czyli nie biję.
Biją to w rodzinach dysfunkcyjnych.To pokazują w telewizji. Przemoc. Agresja. Znęcanie się. Przecież to nie o mnie. Bo ja kocham swoje dziecko.
Bezdyskusyjnie. Tego jednego jestem w życiu pewna. W ogień bym dla niego skoczyła. A, że czasem dam klapsa?
Tyle, że bardzo małe są szanse bym w ten ogień skakać musiała. A jeśli nawet, to cóż to byłby za bohaterski czyn! Godny medalu, albo przynajmniej wywiadu w regionalnej telewizji.
A klaps? Kto doceni kolejny dzień bez klapsa? Kto da medal, dyplom, albo chociaż powie, że jesteś dzielna?
Nikt. Nikt Cię za to nie pochwali, ponieważ oczekuje się, że jest to norma. Oficjalnie i ogólnie przyjęta. Dzieci się nie bije. Nikt nie mówi że jest to długa i ciężka droga. Że czasem trzeba codziennie pokonywać najtrudniejszego przeciwnika. Siebie.
Dzieci nam nie ułatwiają. Potrafią wyprowadzić z równowagi w 3 minuty po przebudzeniu. Nie stosują żadnej taryfy ulgowej. Co z tego, że pęka Ci głowa, Frank znowu podrożał, szef się czepia, w domu ciche dni. „Wredne” dzieci same się proszą. Jakby wiedziały, że rodzic chodzi podminowany i jeszcze dokładają swoje fochy.
A matki domowe?
Dni podobne do siebie. O każdą najdrobniejszą czynność muszą czasem walczyć z testującym granice terrorystą.
Zrobić siku (Tak musisz teraz! Nie robiłeś 2 godziny więc zaraz zrobisz w majtki).
Umyć ręce po sikaniu (Wiedziałam, że Ci się chce).
Spróbować zupkę, zanim powiesz że nie lubisz (Mama sama ugotowała).
Ubrać się natychmiast (Na okulistę czekaliśmy 5 miesięcy, a wszystkie spódniczki są w praniu!).
Mały klapsik załatwiłby sprawę szybko i sprawnie. I na przyszłość będzie wiadomo gdzie są granice. Poza tym, czasem naprawdę trzeba.
Dla dobra dziecka, żeby na ulicę nie wybiegało, gorącego nie dotykało…
A przecież klaps to uderzenie. Naruszenie czyjejś nietykalności. Sprawienie bólu. Świadome działanie z zamiarem wyrządzenia krzywdy. I to w sytuacji nierównych sił. Nawet na ringu spotykają się przeciwnicy z tej samej kategorii wagowej!
Jeden klaps to jeszcze nie bicie?
Fakt. Bicie zakłada powtarzalność. Ok, trzymajmy się tego. Kilka klapsów jednorazowo, to już bicie? A jeden klaps raz w tygodniu, to już bicie? Gdzie jest granica?
Nie będę się powoływać na wyświechtaną już analogię „gdyby szef w pracy dawał Ci klapsa, za każdym razem gdy mu się coś nie podoba”. Podobnie jak ze skakaniem w ogień – to sytuacja nierealna.
Z pracy przejdźmy do piaskownicy. Jak się czujesz kiedy inne dziecko popycha Twojego Synka? Szarpie Twoją Córeczkę? Przecież ma rację. To on On zabrał wiaderko. Ona nie powinna psuć babki…
A czy zastanawialiście się co czuje dziecko? Poza bólem. Że małe? Że nie będzie pamiętało? Trzylatek nie nazwie swoich emocji, ale nastolatek już o nich opowie. Strach, upokorzenie, złość, żal, niezrozumienie, rozczarowanie. To pamiętają ludzie, którzy jako dzieci „czasem dostali”. Podobnie pisała Monika Jaruzelska w książce „Rodzina”.
Bądźmy uczciwi i przyznajmy:
Kocham, ale jestem leniwy.
Kocham, ale nie mam cierpliwości.
Kocham, ale brakuje mi pomysłów.
Kocham. Ale tu i teraz mam dość.
Dlatego ja mówię inaczej:
Jestem dorosła, nie biję.
Dorosła, nie dlatego że mam dzieści lat. Nie dlatego, że skończyłam szkoły, zarobiłam swoje pieniądze, urodziłam dziecko.
Jestem dorosła bo potrafię pokonać mój egocentryzm, przewidywać skutki działań, powściągnąć emocje.
Moje dziecko jak nikt inny potrafi doprowadzić mnie na skraj równowagi. Czasem muszę wyjść do drugiego pokoju, nawet jeśli oznacza to, że zostawię ją płaczącą. Policzyć do 125. Czasem, żeby sama zapłakać. A czasem zapytać kogoś, dlaczego właściwie klaps jest zły? Muszę usłyszeć to, co sama tyle razy powtarzałam.
Znowu będzie, że udaję idealną,kłamię, życia nie znam, mądrzę się.
Ale tym razem mi wolno, bo drogo tą swoją mądrość kupiłam.
Zapłaciłam za nią bólem Córeczki, łzami, dziurą w sercu.
Dałam jej po łapach. Raz jeden. Miała ok półtora roku. Byłyśmy w łazience, śpieszyłam się, ona pomimo wielokrotnych upomnień wkładała ręce do toalety. Nie słuchała, więc klepnęłam ją w rączkę.
Najpierw spojrzała na mnie z ogromnym zdziwieniem. Jakby pytała: Ty mi to zrobiłaś? Potem się rozpłakała. Chciała się pożalić, ale nie wiedziała czy może. Nie od razu dała się przytulić.
Ja wiem, że już nigdy, nie chcę zobaczyć tego, spojrzenia.
Te małe wredne potwory, które doprowadzają nas na skraj wytrzymałości, kochają nas bezwarunkowo. Potrafią też bardzo dużo wybaczyć. Dlatego nigdy nie jest za późno, żeby coś zmienić. Być dorosłym i nie sięgać po najprostsze, wypróbowane rozwiązania.
Myślę, że klapsom najbardziej sprzyja brak czasu. I lenistwo (tzw. „lenistwo wychowawcze”). Na to pomaga organizacja, planowanie, przewidywanie. I „chciejstwo”. Najważniejsze to chcieć. Jeśli zaczynasz myśleć, że klaps jest zły, chcesz zmienić siebie, to to jest bardzo dobry początek.
Wy – Dorośli Rodzice, pomyślcie o tym na spokojnie. Bez pośpiechu. Zastanówcie się razem, jakie sytuacje są najtrudniejsze? Często jest tak, że powtarza się ten sam scenariusz. Uruchamia ciąg zdarzeń, który kończy się klapsem. Zaplanujcie, co wtedy możecie zrobić. Jak przerwać rutynę, w którym momencie postąpić inaczej. Jeśli jest kryzys, czujesz że za chwilę to się stanie, odsuń się od dziecka. Odwróć plecami. Wyjdź z pokoju jeśli możesz. Zadzwoń do kogoś bliskiego, męża, przyjaciółki, mamy – wygadaj to. Ale nie bij.
Na zakończenie trochę komentarzy z portalu TVN 24:
8 komentarzy
Bardzo mądre podejście do Tematu. Zgadzam się z Twoim punktem widzenia w 100000%. Może to slogan, ale klaps to wyraz bezsilności. Czasem wyrazem siły są nasze łzy (z bezsilności) i powstrzymanie się od klapa. Trzeba też pamiętać – że "nie biję" powinno tyczyć się nie tylko przemocy fizycznej, ale też psychologiczej.
A komentarze – straszne, że tyle ludzi nie dostrzega powagi problemu i ma do tego tematu takie luźne podejście. Kiedy klaps jest "tlyko " klapsem, a kiedy już przemocą domową?
Jestem dorosła – nie biję.
Smutne jest, że można uderzyć własne dziecko i mieć poczucie dobrze spełnionego, rodzicielskiego, obowiązku; myśleć z satysfakcją: jestem dobrym rodzicem, dobrze wychowuję swoją pociechę, będą z niej/niego ludzie. Jeszcze smutniejszy jest klaps + wyrzuty sumienia- bo smutniejsze jest być słabym niż głupim.
Jestem dorosły- nie biję.
"Dobrze spełniony obowiązek.." – świetnie to ująłeś.
Jak można uderzyć kogoś kogo się kocha? nie biję męża, siostry, taty, teściowej, a mam bić dziecko? no bez jaj…
Można, bo nie odda: Przecież na matkę ręki nie podniesie. Bo nie będzie konsekwencji: nie pójdzie na policje, donosu nie napisze. Bo to MOJE dziecko i wara od moich "metod wychowawczych".
Mała próbka reakcji na artykuł..
Ostatnio gdzieś widziałam komentarz kobitki, która napisała pełna oburzenia, że ona nie bije swoich dzieci i nigdy by nie uderzyła i że tylko klapsy daje… Można i tak, można i tak. Zgadzam się z Tobą. Jestem Dorosła – Nie biję.
Boom shklaaaka boom boom, problem solved.
To SPAM, ale mi się spodobał 🙂