Sesja niemowlęca Córeczki
Trzy lata temu nie miałam pojęcia, że coś takiego jak sesja zdjęciowa niemowląt w ogóle istnieje, że można to zrobić w Polsce, w moim mieście.
Nieświadoma pojechałam do szpitala, z dużą walizką, średnim niepokojem i ogromnym oczekiwaniem. Tam, na korytarzu, w sali na której leżałam, na kolejnym korytarzu, były one. Zdjęcia kilku-tygodniowych, a nawet kilku-dniowych maluszków. Śliczne aranżacje, ubranka, doskonałej jakości wydruki formatu obrazu. To chyba oczywiste, że decyzję pojęłam natychmiast. Czynnik M nie dał mi szans na zdroworozsądkowe rozważania. Wiedziałam, że muszę mieć takie zdjęcia.
Musiałam też mieć jakąś dodatkową moc, bo nawet L, który zazwyczaj gasi moje spontaniczne pomysły, analizuje „za i przeciw” i woli wszystko rozważyć na spokojnie, wzdychał tylko z rezygnacją. Kiedy dowiedział się, że na tą wspaniałą pamiątkę przeznaczymy większą część becikowego, zaczęła mu drgać mu powieka, ale dalej nic nie mówił.
Termin sesji ustaliłam, zanim jeszcze wróciłyśmy z Córeczką do domu. Cieszyłam się, że udało się znaleźć wolne miejsce już za 3 tygodnie, choć początkowo myślałam, że to kwestia kilku dni.
Ponieważ sesja odbywała się u nas, musiałam przygotować miejsce przy oknie. Dzień przed umówionym terminem zrobiłam więc przemeblowanie i opustoszyłam pół salonu od strony drzwi balkonowych.
Pani Fotograf przyjechała bardzo dobrze wyposażona. Miała dosłownie wszystko. Tła fotograficzne, ubranka, kocyki, kubły, miski, doniczki, nawet farelkę.
Z lekką niepewnością oddałam jej moje pierwsze dziecko, ale już po chwili widziałam, że wie co robi. Wymarzyć bym sobie nie mogła lepszej niańki. Uśpiła córeczkę w mgnieniu oka. Nauczyłam się nawet od niej kilku trików.
Córeczka była w samej pieluszce, dlatego farelka cały czas była włączona. Na śpiocha była przebierana i układana w różnych scenografiach. Miałam do wyboru kilka opcji, w których cena zależała od ilości wykonanych i obrobionych zdjęć. Wybrałam 180 zdjęć + 10 obrobionych i wywołanych. Następnego dnia dostałam miniatury wszystkich ujęć, z których musiałam wybrać 10 do obróbki.
Płyta przyszła po kilku dniach. I zaczęło się. Ktokolwiek nas nie odwiedził (łącznie z położną środowiskową) musiał obejrzeć wszystkie 180 zdjęć. L nie przepuścił nikomu. Jeśli uznał, że ktoś oglądał nie dość uważnie, puszczał prezentacje od nowa okraszając komentarzem.
Po sesji żałowałam tylko jednego. Sama na to nie wpadłam, a Pani Fotograf mi nie podpowiedziała: wspólne zdjęcie z Małą. Chociaż jedno. Nie mówiąc już o rodzinnym.
Na szczęście nasze zdjęcia zachwyciły sąsiadkę, która też miała malutką córeczkę. Dzięki jej uprzejmości miesiąc później udało nam się wykonać to jedno ujęcie.
Sesja noworodkowa Synka
Tym razem już wiedziałam, że zdjęcia będziemy robić. Od poprzedniego razu, jednak rynek się zmienił. Fotografia noworodkowa zrobiła się bardziej popularna, tak jak nasza Pani Fotograf. Sesje odbywały się już nie w domu, ale w jej studio. Ceny również urosły. Dlatego postanowiłam rozejrzeć się za jakąś alternatywą. Postanowiłam i tyle, bo przed porodem każdą wolną chwilę i zapas energii poświęcałam Córeczce. Zależało nam żeby wspólnie i świadomie spędzić ostatnie dni jej jedynactwa. Tym razem to nie ja znalazłam fotografa. To mnie znalazły Dobre Wróżki. Dzięki Nim mamy piękną sesję noworodkową i rodzinną z tygodniowym Synkiem. Inną od tej pierwszej. Za pierwszym razem ujęły mnie wyszukane stylizacje, pomysłowa scenografia, aranżacje. Jednak z upływem czasu i po niezliczonej liczbie prezentacji na TV, okazało się, że najbardziej lubię te „czyste” ujęcia.
Tym bardziej ucieszyłam się, że tym razem trafiliśmy na fotografa, który też woli naturalne zdjęcia. A fotograf to nie byle jaki. Z daleka i na gościnnych występach w naszym mieście. Monika Serek – jej zdjęcia zachwycają, ujmują, łapią za serce. Nic dziwnego, że ciągle dostaje jakieś nagrody.
Na dodatek, jest przemiłą, ciepłą i wrażliwą osobą. Nie dość, że bez chwili wahania oddałam jej Synka na kilka godzin (to mógł być syndrom drugiego dziecka), to jeszcze sama miałam ochotę się do niej przytulić (to mogły być hormony).
Do dziś marzę o sesji plenerowej u niej. Póki co zostaje mi podglądanie jej Facebooka
i zachwycanie się nowymi zdjęciami.
Wczoraj Monika znowu mnie zaskoczyła. Zadzwoniłam, zapytać, czy mogę podać jej nazwisko i linka do strony w tym wpisie i co? Ona nas pamiętała! Po roku. Roku, w którym wykonała zdjęcia zastępom młodszych i starszych dzieci, dostała co najmniej kilka nagród międzynarodowych, pamiętała imiona mojego Synka. Oba. Bardzo pospolite zresztą. Taka to jest dziewczyna. Wzruszałam się kiedy robiła nam zdjęcia, płakałam kiedy dostałam je gotowe, a wczoraj autentycznie wzruszyła mnie znowu.
Podsumowując, jeśli zastanawiasz się czy warto zrobić sesje noworodkową, moja odpowiedź jest jednoznaczna: TAK.
Noworodki szybko się zmieniają, dlatego chcemy mieć zdjęcia maluszka, dobrze umówić się z fotografem już pod koniec ciąży – taka sesja to element wyprawki przyszłej mamy 🙂
Noworodki szybko się zmieniają, dlatego chcemy mieć zdjęcia maluszka, dobrze umówić się z fotografem już pod koniec ciąży – taka sesja to element wyprawki przyszłej mamy 🙂
To wspaniała pamiątka, do której już teraz wracam często i z łezką w oku. Do tego ma ogromny potencjał prezentowy i dekoracyjny. Duży format na płótnie lub piance ozdobi każdy pokój. Kalendarze, kubki, foto-książki… Można spamować rodzinę przez najbliższy rok. Wszystkie możliwe święta, od Bożego Narodzenia, po dzień Babci i Dziadka mamy z głowy 🙂
Zapraszam na część drugą cyklu fotograficznego, a w niej mini PORADNIK . Tam więcej praktycznych informacji o tym jak wybrać fotografa, jak się do sesji przygotować, różnice w ofertach, ile to kosztuje i czy można taniej.
Przypominam też, że trwa nasz KONKURS, a do wygrania rodzinna lub ciążowa sesja fotograficzna. Zajrzyjcie koniecznie TU!
11 komentarzy
Sesję JT pamiętam bardzo dobrze 😉 nawet Ciocia miała okazję w niej uczestniczyć 🙂
Witaj 🙂 jeszcze w ciąży byłam strasznie napalona na sesję noworodkową jednak tuż po powrocie jakoś mi to odeszło. Druga sesja bardziej do mnie przemawia – naturalne ujęcia to czyste piękno, fajna pamiątka. My z mężem postawiliśmy na naturalność, mąż jako hobby bawi się fotografią, ma całkiem niezły sprzęt, nauczył mnie kilka trików i teraz Zuza ma masę cudownych fotek.
To super jeśli ktoś umie robić dobre zdjęcia! Zazdroszczę Wam, ja się ciągle uczę i ciągle jestem niezadowolona…
Kurcze mimo tego co napisałaś na niektórych zdjęciach wydaje mi się ze te pozy nie są zbyt komfortowe….
🙂 niektórzy tak mówią, ale zapewniam Cię, że na to są odpowiednie i bezpieczne sposoby i triki. Gdybym miała choć cień wątpliwości nie zgodziłabym się na takie ujęcie.
Oj tak! My też mieliśmy taką sesję. I na Chrzciny i -teraz na roczek 🙂 Jestem maniaczką. A w dużym pokoju mamy prawdziwą ścianę chwały – ślub, ciąża, noworodkowe Majusi oraz chrzcinowe 🙂 uwielbiam
Też jestem uzależniona 🙂
Ja bardzo żałuję, że nie zrobiliśmy podobnej sesji naszemu Bąblowi:) Wydawało mi się wtedy, że takiego malucha nie wolno męczyć i lepiej zrobić ją później, ja będzie starszy. Teraz bym się nie zastanawiała:) Śliczne zdjęcia:)
Przepiękna pamiątka i cudne zdjęcia 🙂
Uwielbiam sesje noworodków … sama jak będę miała dzieci koniecznie będę chciała uwiecznić ten moment :). Pozdrawiam 🙂
Bardzo ciekawy artykuł, dobrze coś takiego poczytać.
Dziękuję za cenne porady. zdjęcia artystyczne na wesele to
również ciekawy temat nad którym warto się
zastanowić. Jak coś mogę pomóc 🙂 Pozdrawiam