Tag

bezdzietni

Browsing

Jaki prezent dać dziecku i nie podpaść rodzicom

Prezent dla dziecka

Żyjemy w czasach dobrobytu, dostępności dóbr wszelakich. Bronić się wręcz musimy przed konsumpcjonizmem.
Mimo to, a może właśnie dlatego wybór odpowiedniego prezentu dla dziecka bywa kłopotem. Zwłaszcza jeśli ma to być prezent nie dla naszego dziecka i szczególnie jeśli sami dzieci nie mamy, lub mamy odrośnięte.

Prezent idealny

Dobry prezent powinien zaskoczyć. Podarować zabawkę, którą dziecko już ma, to jak pokazać się na dwóch przyjęciach w tej samej sukience. Nie jest to łatwe szczególnie dlatego, że dzisiejsze dzieci mają wszystko.
Powinien sprawić radość, musi więc wpasować się w preferencje dziecka. Są chłopcy, którzy nie bawią się samochodami i dziewczynki, które wolą kolor „Elsowy” od różowego.
Ale prezent idealny  powinien być akceptowany przez rodziców.
Niestety często prezent dla dziecka  bywa kłopotem dla rodziców.
Prezentowiczów można podzielić na kilka grup. Grupy te są mocno ze sobą związane. Jedna osoba może należeć, do kilku grup jednocześnie.
1. Bezdzietni. 
Tu zaliczam osoby które dzieci nie mają lub mają odchowane.
Przy wyborze prezentu kierują się własnym zdaniem, które mają stanowcze i intuicją, której w tym wypadku nie mają za grosz.
2. Łowcy okazji.
Kupują coś tylko dlatego, że jest tanie. Przy czym robią to tak często, że w efekcie wydają spore sumy na rzeczy bezwartościowe, złej jakości.
3. Żony Hollywood.
To mogą być też mężczyźni. Chcąc wyrazić uczucia i przywiązanie do dziecka przez cenę. Tak jak Łowcy  kierują się ceną, tyle że dla nich im drożej tym lepiej. Dodam, że drogi prezent może być odebrany jako zobowiązanie, które czasem stawia w niezręcznej sytuacji.
4. Czasołapacze.
Kupują coś w ostatniej chwili, w sklepie po drodze, lub pod blokiem. Byle co, byle nie przyjść z pustymi rękami.
Bardzo byśmy chcieli w grzeczny i subtelny sposób powiedzieć tym osobom: opamiętajcie się!
Nasze mieszkania i domy zalewają fale zabawek i ubrań, z których najchętniej 2/3 wystawilibyśmy od razu za drzwi.
Dlaczego więc nie wystawiamy tych zabawek na śmietnik?
A próbowałeś odebrać coś dziecku? Nawet jeśli dana rzecz od roku leży w kącie pokoju i zdaje się, że nikt jej nie zauważa, nie mówiąc już o zabawie, to jak tylko zniknie natychmiast robi się raban. Okazuje się bowiem, że owa rzecz jest ukochana. Żyć bez niej nie można, o spaniu nie ma mowy, a już na pewno nie da się być cicho.
A my rodzice, bardzo cenimy sobie spokój.
Prezenty są bardzo miłe, ale wybrać dobry prezent dla dziecka, nie mówiąc o idealnym, to nie jest łatwa sprawa.
W sumie to łatwo zrozumieć.
Ile rodzajów śniegu rozróżniasz?
Ja 4:
mokry – taki co się lepi,
suchy – nie lepi się,
biały-  sprząta świat i robi zimową magię,
oraz  żółty od którego trzeba się trzymać z daleka.
Jest jeszcze bury, ale to już w zasadzie nie jest śnieg, tylko stan przejściowy przed breją.
Eskimosi natomiast rozróżniają ponad 200 rodzajów śniegu. To chyba jasne dlaczego.
Bardzo podobnie jest z produktami dla dzieci. Będąc rodzicem, zaczynamy się w nich specjalizować. Nie musimy nawet szczególnie się douczać, wystarczy nam liczba osobistych doświadczeń żeby wiedzieć, ze kredka kredce nie równa.
Jeśli więc poza sprawieniem radości dziecku, zechciałbyś ułatwić życie jego rodzicom zapoznaj się poniższym zestawieniem prezentowych kitów i hitów.
Tu winna jestem wyjaśnienie, bo lista może wydać się wewnętrznie sprzeczna: nie są to tylko moje typy.
Przeprowadziłam sondaż wśród sporej grupy rodziców, znajomych z reala i wirtuala (pozdrawiam! :*)
A na końcu listy znajdziecie złote rady, które myślę, że gwarantują sukces.

KITY i HITY prezentów dla dzieci

1. Wszystko co niedostosowane do wieku dziecka.
Cieszymy się, że tak jak my uważasz, iż nasze dziecko jest genialne i przewyższa rówieśników intelektem i zdolnościami, jednak oznaczenia wiekowe mają sens.
I to w obie strony. Małe koła w samochodzie, lego, spineczki do włosów. Tym wszystkim będzie próbowało udławić się małe dziecko. Świnka Pepa natomiast, czy zbyt proste puzzle nie zainteresują małego ucznia.
2. Kioskowo  – bazarowe zabawki z chińskiego plastiku.
Tu przodują Łowcy Okazji. Nie chodzi nawet o to, że  nie lubimy chińskich zabawek, bo rozpadają się po kilku dniach.
My się ich boimy, bo nie mają odpowiednich atestów i mogą zawierać szkodliwe substancje. Najbardziej niebezpieczną z nich jest BPA czyli Bisfenol – A, który wydziela się z uszkodzonej powierzchni plastiku.
Działa jak syntetyczny estrogen i potrafi zaszkodzić nawet w małej ilości.
Wprawdzie wszystkie badania, które potwierdziły szkodliwy wpływ BPA na organizm były przeprowadzone na zwierzętach, jest ich jednak tak dużo, że od 2011 roku BPA jest to substancją zakazaną. A my – wolimy nie ryzykować.
Dlatego zawsze sprawdź proszę, czy plastikowa rzecz którą chcesz kupić ma oznaczenie „BPA FREE”.
Jest to szczególne ważne przy kubeczkach, talerzykach, czy  bidonach.
3. Cymbałki, bębenki, piszczałki i wszystko co wydaje dźwięki.
Jest to doskonały prezent dla wroga.
Jeśli nie lubisz bratowej, szwagra czy szefostwa podaruj ich dziecku grającą zabawkę. Ja sama przyniosłam do domu pieska, na smyczy, który chodzi, merga ogonem i… wygrywa melodyjkę pełną wysokich tonów. O ile Córeczka raczej się go bała, to Synek bardzo lubi z tym spacerować po domu. A ja nie mogę znaleźć głośnika, żeby go czym zatkać bez widocznej szkody dla tapicerki.
Tu zdarzają się hity, ale naprawdę trudno je znaleźć. To ryzykowna kategoria.
4. Zestawy kreatywne.
Dla starszych dzieci to prawie zawsze jest trafiony prezent w dobrej cenie. Jeśli chcesz szybko kupić coś niezbyt drogiego, puszka ciastoliny, piasek kinetyczny, malowanka, to zawsze się przyda.
Ale pamiętaj o punkcie 1!!!
Dla dzieci poniżej trzech lat, nie nadają się każde kredki i wbrew pozorom to może być ryzykowny zakup. Ważne np. by miały odpowiedni kształt i dały się łatwo uchwycić. Niektóre kredki po prostu nie rysują, inne łatwo się łamią. Mazaki – koniecznie zmywalne wodą i lepiej jeśli nie pachną owocami -takie  mogą skusić nawet niejadki. Po co kusić los 😉
5. Duże gabaryty. 
Żony Hollywood, zanim przyniesiecie namiot, misia prawie naturalnych rozmiarów, stolik niestety-grający – weźcie proszę po uwagę nasz metraż.
6. Słodycze, chipsy, gumy.
Naprawdę staramy się pilnować cukru w diecie naszych dzieci, które tylko cukrem mogłyby się żywić. I naprawdę, nie jest nam miło kiedy musimy występować w roli tych złych i odbierać, czy wydzielać coś co dziecko przed chwila dostało i słusznie twierdzi, że mu się należy. A jeśli pozwolimy dziecku zjeść całą tabliczkę czekolady o 18, to prędko spać nie pójdziemy. A przypominam, że spokój cenimy bardzo wysoko.
Jeśli już musisz przynieść jakieś łakocie, to wybierz coś małego i najlepiej z serii „eko” czy „bio”.
7. Klocki.
Mamy pełne pudła niepasujących do siebie klocków. To będzie bardzo dobry pomysł, pod warunkiem, że będą pasowały do tego co już już jest w domu.
Tu cena gra rolę o tyle, że ty tanie zestawy czasem nawet dorosłemu sprawiają trudność w dopasowaniu do siebie elementów. Zamiast radości, powodują frustrację dziecka.  Droższe produkty dają pewność zabawy, łatwo je połączyć nawet małemu dziecku, a jeśli rozbudowujemy posiadany zestaw o kolejne figurki i elementy, to będą służyć lata.
8. Ubrania.
O gustach się nie dyskutuje, ale bywamy wybredni. Ja nie lubię kapturów w ubraniach dla niemowlaków i ogrodniczek, inni piżam zapinanych na plecach.
Toniemy nie tylko w zabawkach, ale i w ubrankach, które nie pasują do niczego co mamy w szafie, albo po prostu nam się nie podobają.
Małe są szanse, że chłopiec ucieszy się z nowych spodni, chyba że są z ulubioną postacią z bajki, ale to nie każdy dorosły lubi.
I patrz punkt pierwszy. Jeśli za duże to tylko dla niemowląt. Czterolatka nie dorośnie szybko, do sukienki na 6 lat, za to nosić ją będzie chciała od razu i znowu zamiast radości mamy smuteczek.
9. Książki.
To prawie zawsze dobry wybór, musisz tylko wiedzieć o kilku rzeczach. Nie masz nawet pojęcia jak dużo jest beznadziejnych książek dla dzieci. Historia Kopciuszka opowiedziana w pięciu zdaniach. Błędy stylistyczne. Brak logiki lub/i jasnego zakończenia. Język taki jakby autorem był Google Translator. Nawet na wydawnictwie nie zawsze można polegać, bo zdarza się, że jakość  publikowanych książek jest skrajnie różna.
Książki tak, ale albo ładnie wydana klasyka, albo coś sprawdzonego.
10 .Gry planszowe. 
To moja subiektywna ocena, ale jestem na tak. Byle pamiętać o punkcie 1. Dając grę, tak naprawdę dajesz czas, bo to doskonały sposób na wspólny rodzinny wieczór bez telewizora. My wszystkie gry – planszówki, karciane, domino, memory witamy z radością.
11. Audiobooki i płyty z muzyką.
Te pierwsze przydają się w samochodzie, a czasem nawet działają  w domu. Muzyka – może być z ścieżka dźwiękowa z ulubionej bajki, albo poszukaj czegoś więcej. Np.: muzyki z przedstawień teatralnych jak „Alicja w krainie czarów” Teatru Roma, czy „Zorka” Polskiego Radia.
Wygląda strasznie, prawda? Tanie złe, drogie nie dobre. Małe może zabić, duże zagracić.
O tym, że to nie tylko fanaberie Matki Wariatki, świadczą chociażby wyniki
21 kontroli zabawek przeprowadzonej w III kwartale 2015  przez UOKiK, w której zakwestionowano aż 75% badanych zabawek!
W pierwszym kwartale zakwestionowano 36,6%.
Więcej szczegółów na stronie branzadziecieca.pl, a pełny raport na stronach BIP.
Wyniki kontroli zabawek
 Spokojnie, mam i rozwiązanie.

3 sposoby na idealny prezent dla dziecka

1. Zadaj pytanie
To naprawdę najlepsze wyjście. To już nie jest nieręczne. My rodzice bardzo byśmy chcieli poza dziećmi  wychować otoczenie, tak by rozmawiało z nami o potrzebach i preferencjach naszych dzieci.
Jeśli nie chcesz pytać wprost, czego dziecko potrzebuje, to zapytaj o to co lubi, jaka jest ulubiona bajka, klocki, czy woli samochody czy pociągi.
To opłaci się wszystkim. Bądźmy ekologiczni i ekonomiczni.
2. Znajdź czas.
Nie odkładaj wyboru prezentu na ostatni moment. Poświęć chwilę czasu, poszukaj propozycji i pomysłu. Skarbnicą inspiracji będą blogi parentingowo – lifestylowe, które prześcigają się w proponowaniu oryginalnych gadżetów dla dzieci. Osobiście ręczą przy tym swoją renomą i wizerunkiem bloga za  ich jakość. recenzje te i polecenia są więc znacznie bardziej wiarygodne niż reklamy na dziecięcych kanałach tematycznych.
3. Podaruj przeżycie.
Najlepszym i zawsze trafionym prezentem będzie jakieś wydarzenie. Dzieci uwielbiają przeżywać. Wizyta w teatrze, muzeum kolejnictwa, techniki czy na wystawie dinozaurów, będzie wspaniałym doświadczeniem. Jeśli mieszkasz w dużym mieście, to wybór masz ogromny, wystarczy chwila w internecie.
Jeśli jesteś z małej miejscowości, dowiedz się czy nie ma zaplanowanych występów gościnnych. Możesz też wykazać się kreatywnością, wykorzystać znajomych i zorganizować wycieczkę do miejsca, które nie jest powszechnie dostępne. Uwierz, nawet oczyszczalnia ścieków czy zaplecze pizzerii mogą być wspaniałą atrakcją na którą dziecko będzie czekać z niecierpliwością.
Naprawdę przy odrobinie zdrowego rozsądku, to nie może się nie nie udać.
.
.
.
.
A jeśli… jeśli dołożysz do tego swoją opiekę, dając w ten sposób rodzicom wolne popołudnie, to zapewniam, że zostaniesz bohaterem roku! 😀
.
.
.
A wy co myślicie, drodzy rodzice?
Dodacie coś do mojej listy kitów i hitów?

Czego to ludzie nie wymyślą…

Znacie ich? Bezdzietne koleżanki, szwagierki, stryjkowie i sąsiedzi. Raczej
się na dzieciach nie znają, bo skąd.  Albo wręcz odwrotnie, Ci którzy
dzieci mają, najczęściej w liczbie ponad 3. Wszystkie odchowane w zdrowiu
i urodzie minimum 20 lat temu. Znają się więc doskonale i bezsprzeczne, o
czym pragną nas bardziej lub mniej subtelnie przekonać.
Spotykamy ich, jak się okazuje bardzo często, a spotkania te…. ach!
Poruszyłam temat w gronie innych mam i okazało się, że jest szeroki jak rzeka.  Sami przeczytajcie nasze opowieści
Zapraszam na przegląd wpadek i dobrych rad*
*Zapewniam, że wszystkie przytoczone historie są prawdziwe, a podczas
opisanych zdarzeń nie ucierpiało żadne dziecko. Ani dorosły 😉
ŻYWIENIE NIEMOWLĄT
Bywająca u nasz często koleżanka, za którymś razem,
bez zmrużenia oka chciała półroczne dziecko, poczęstować czekoladowym
ciastem. Bardzo się zdziwiła kiedy dosłownie rzuciłam się na ratunek 🙂
Do prezentu powitalnego dla naszego, wówczas dwumiesięcznego
Synka, znajomi dołączyli jajko niespodziankę. Wykazali się przy tym pewną
wiedzą:
– Wiemy, że trochę za wcześnie, ale to jest taka cienka warstwa czekolady,
łatwo się rozpuszcza, to Młody nawet bez zębów sobie poradzi.
Ja prawie wykłady w rodzinie prowadziłam na temat wprowadzania glutenu, a i
tak moja Babcia za plecami skórkę od chleba dawała. Dzieci były zadowolone,
Babcia spełniona, ja przerażona. Na szczęście przeżyły 🙂
Moja mama dziwiła się czemu tak się uparłam dawać dzieciom wodę do picia.
Ciągle słyszałam:
– Soku daj. Słodkie to więcej wypije.
Mój mąż zapytał kumpla (dla żartów) czy jego dziewczyna mogłaby pokarmić
piersią małego, bo ja chcę się piwa napić. Kolega się przejął i obiecał, że
zapyta,  jakby co to spróbuje załatwić… Już rok to przeżywamy 😉
Jesteśmy w restauracji z naszą dwumiesięczną Córeczką. Przy zamówieniu Pani
Kelnerka:
–  A dla Córeczki –  zupka?
Spytałam  mamy, czy muszę koniecznie podawać pokarmy stałe w wieku 4
miesięcy, czy mogę poczekać do 6,
bo chcę jak najdłużej karmić piersią, na co moja mama:
– To Ci powie instynkt macierzyński.
SZCZENIĘTA I KOCIĘTA
Nie wiedzieć czemu, bardzo powszechna jest opinia, że dzieci rodzą się
ślepe i głuche. Owszem, spotkałam się z tym,
ale sądziłam, że to ewenement, a
tu w kółko ta sama historia:
Moja mama, nad kołyską dwutygodniowej Córeczki:
– Po co jej tak machasz tą zabawką? Przecież ona jeszcze nic nie widzi.
Brat zapytał mnie:
-Ej siostra, to on już widzi?
Dodam, że Synek miał około pół roku 🙂
Moja Babcia o 3 miesięcznej Córce:
– To ona już słyszy?
KUMATOŚĆ
Pani w biurze podróży:
– O! Jaki śliczny dzidziuś. Ile ma?
– 15 miesięcy.
– I już się tak świadomie uśmiecha?!  :0
Moja Ciocia do mojej dwulatki:
– Podaj to mamie.
Córeczka podała, a Ciocia do mnie zaskoczona:
– Zobacz, ona chyba rozumie!!!
Mój Tata o dziecku, które ma 10 miesięcy:
– O! WOW! On reaguje na swoje imię!
Mój Syn o tygodniowym bracie:
– O, powiedział literę alfabetu!! E!
CHŁOPIEC CZY DZIEWCZYNKA…?
Z własnego doświadczenia wiem, że jakoś łatwiej przełknąć kiedy o chłopcu
mówią „Jaka ładna dziewczynka!”, niż kiedy o Twojej Księżniczce
powiedzą „Jaki Ty śliczny jesteś!” A włosy przecież są! Tyle że
krótkie i jasne. Spinki nawet są, tyle że w domu, bo się nie trzymają…
Najbardziej lubię sąsiadkę mojej teściowej. Córka ma długie włosy, często
nosi spódniczki, sukienki. Czasem róż się zdarzy, ale częściej na biało, żółto,
czerwono, a sąsiadka zawsze mówi „Ale piękny chłopczyk” 😀
U nas też Syna brali za Córkę. Ubierany był kolorowo, więc Ci ze starszego
pokolenia widzieli w nim dziewczynkę, jakby chłopcy nie mogli nosić żółtych
spodni. Miał do tego śliczną buzię, więc bardzo często kiedy wołałam do niego
„Stasiu” ludzie myśleli, że wołam „Kasiu”.
Staram się unikać różu póki mogę. Ostatnio przy płaceniu za ubranka dla
Córki w pewnej sieciówce, Pani Kasjerka gratulowała mi bliźniaków. Kiedy
powiedziałam, że to wszystko dla dziewczynki, powiedziała, że mam odważny styl.
My ostatnio usłyszeliśmy, że mąż to ma fajnie – 4 kobiety w domu. Tyle, że
dwie z tych „kobiet” to synowie 😀
Jestem nauczycielem i pracowałam praktycznie do końca, więc wiadomo, że
dzieci widziały mój rosnący brzuszek i bardzo przeżywały całą sytuację. Na
której lekcji między mną, a jedną dziewczynką wywiązał się taki dialog:
   – A będzie Pani miała córeczkę czy synka?
   – Córeczkę.
Dziewczynka łapiąc się z przerażeniem za głowę:
   – To Pani mąż był bardzo na Panią zły???
Kiedy byłam w drugiej ciąży oczywiście pytano mnie, czy tym razem też
dziewczynka. Kiedy mówiłam, że chłopiec, wszyscy się radowali, że tak fajnie
nam się trafiło i że będzie parka. Nie rozumiem.
Naprawdę nigdy ich nie chciałam rozmnażać…
Jedziemy z Koleżanką, dwa podwójne wózki.  Podchodzi Pani i pyta, czy to
dziewczynki.
  – Tak, wszystkie cztery.
  – No to cale szczęście!
MOBILNOŚĆ
Dziecko w nosidle.
Pani:
– Niech go Pani puści, to sobie pobiega.
– Jeszcze nie chodzi, to nie pobiega.
– A tak, tak… jak tak będzie Pani nosić, to na trzy latka  zacznie
chodzić.
Ostatnio podczas wizyty u pradziadków Synka (6,5 miesiąca), zaraz po naszym
przyjeździe Dziadek idzie do garażu:
– Zamknę, żeby mi tam mały nie pobiegł.
Mój dorosły brat o dziecku koleżanki, które właśnie uczyło się chodzić:
– Widziałaś jak on dziwnie chodzi? To jest choroba jakaś?
To się nigdy nie kończy:
Kuzynka ma 35 lat. Moja mama podczas wizyty u jej rodziców:
– Jejku, na prawdę ma prawo jazdy i jeździ sama? Dzielna dziewczynka!
DRUGA STRONA MEDALU
Oczywiście ja też kiedyś byłam Bezdzietną Koleżanką. Miałam swoje poglądy i
wpadki:
– Po pierwsze obdarowywałam badziewiem, kioskowymi zabawkami i chińskim
plastikiem, ale z tego tłumaczyłam się już tu: KLIK
– O ile byłam w stanie zrozumieć rozmowy o kolorze i
konsystencji ekskrementów, zwanych pieszczotliwie „kupką”, to
szokiem i szczytem obrzydliwości było dla mnie odciąganie kataru. CzynnikM mnie naprostował.
– Dziwiłam się, kiedy widziałam  „duże” dziecko (>3 lat)
wożone w wózku. Dziś wiem, że doba ma tylko 24 godziny, a ilość kamyków, mrówek
i innych cudów natury przy drodze jest nieskończona.
A Wy? Znacie ich?  Bezdzietne koleżanki, szwagierki, stryjków i
sąsiadów…
Macie swoje przebojowe historie?
Chętnie poczytam 🙂

Wpis wyróżniony w rankingu portalu Mądrzy Rodzice #BlogowyCzwartek