Tag

gadżet

Browsing

Tubki silikonowe i filtry UV

Mój zachwyt  tubkami do ponownego napełniania trwa. Dzięki temu, że są ze spożywczego,mogę podawać dzieciom Przekąski w tubce : zagęszczone koktajle warzywne, pure, musy i sorbety #przemytnicyzdrowia. Ale to raczej mało standardowe zastosowanie. Z założenia tubki przeznaczone są głównie do kosmetyków (chyba…). Nie miałam na to pomysłu. Do wczoraj 🙂

Co roku kupuję baterię kremów i mleczek z filtrami UV.

Kosmetyki chroniące przed słońcem wybieram szczególnie starannie. Choć nie znam się na tym za dobrze, wiem już, że filtry dzielą się na mineralne (zostawiają białe ślady i są najbezpieczniejsze dla dzieci), chemiczne, i przenikające. Te ostatnie mogą przenikać przez naskórek i działać jak hormony, mimo to są często wykorzystywane w kosmetykach dla dzieci. Ja staram się ich unikać. W telefonie mam „czarną listę” nazw chemicznych (znajdziecie ją poniżej). Jeśli znajdę w składzie jedną z tych substancji,  po prostu nie biorę. Z drugiej strony nie stosuje blokerów #najgorszamatkanaświecie. Chcę żeby dzieci w naturalny sposób przyswajały witaminę D. W Polsce zaczynam od 30. Potem stopniowo zmniejszam faktor, uwzględniając warunki w jakich jesteśmy i  porę dnia. Piaskownic i placów zabaw w mojej okolicy nie brakuje, za to cień to tam jest pod zjeżdżalnią głównie, dbam więc o to smarowanie.
Co roku robię zakupy, najczęściej w aptece. Nie wiedzieć czemu, zazwyczaj trafiam na opakowania godne mleka, a nie mleczka. Duże opakowanie wadzi mi w torbie. Czasem zapominam go zabrać. W tym roku dodatkowo muszę mieć krem do zostawienia w przedszkolu. 
Po każdym sezonie zostaje mi przynajmniej połowa każdego opakowania. Szkoda mi to wyrzucać, więc zostawiam. Nie wiem po co. Chyba za dużo mam miejsca w łazience…
Przychodzi nowy sezon, przeglądam zapasy i zawsze wyrzucam filtry z zeszłego roku. Zawsze. Beznadziejne, ale tak mam i już. Następnie kompletuję nowy zestaw.
Wiecie już do czego zmierzam, prawda? 🙂
Znowu nie mogę, się przestać uśmiechać, bo złamałam system 😛
Całe duże opakowanie filtra rozdysponowałam i mam pod ręką. W łazience, wózku i najważniejsze: Ona w przedszkolu wreszcie też ma porządny filtr, a nie ten tańszy, „do przedszkola tylko”. 
Cały czas mówimy o tubkach do ponownego napełniania z Rossmanna. Jeśli więc spotkacie tam, babę z wózkiem i obłędem w oczach, pędzącą prosto do półki „non-food”, to mogę być ja. Wyposażam rodzinę, znajomych i robię przymiarki do prezentów gwiazdkowych. 
Pamiętajcie, że dla Was też odłożyłam jeden zestaw. Jeśli chce dostać dużą i małą tubkę bawcie się z nami w #przemytnicyzdrowia. Szczegóły tu: KLIK

Poniżej obiecana czarna lista. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o filtrach, zajrzyjcie na blog srokao.pl  

Filtry przenikające: 

– Homosalate
– Etylhexyl Methoxycinnamate (inna nazwa to Octylmethoxycinnamate)
– Octyl Dimethyl PABA
– Benzophenone-3
– 4- Methylbenzylidene Camphor

PS Pisząc tekst pomyślałam, że dzieci mi urosły, to może tych kremów nie starczy. Pewnie dokupię i znowu mi 3/4 zostanie #błędnekoło

Przekąska w tubce. Tubka na przekąski.

Od kiedy pamiętam prowadzę swój osobisty ranking Odkrycie Roku. Zazwyczaj obejmuje on dwie  kategorie: ogólną – „jedzenie” i jeszcze bardziej ogólną – „przydasie” .
W zeszłym roku na przykład na szczycie listy gastronomicznej znalazła się mięta czekoladowa. Znalazłam ją na jakimś bazarku i zasadziłam na balkonie. Nie dość, że pachnie jak czekoladki „After Eight”, to w po zimie sama odbiła i rośnie dorodnie niczym chwast. Jest niezastąpiona w upały, do lemoniady, do lodowych deserów, mrożonej kawy… Zaraz za nią na liście jest domowy syrop z melisy. 
Spośród gadżetów wyróżniłam Powerbanki. Mam ich kilka, na wszelki wypadek. W torbie dzieciowej, w mojej torebce, samochodzie, wózku. Gdybym jeszcze pamiętała, żeby je naładować, byłabym zawsze dostępna 🙂 Ale rozwiązanie technologiczne pierwsza klasa!

Dziś jestem tak podekscytowana, że piszę prawie na stojąco, bo chyba właśnie znalazłam moje Odkrycie 2015! Do rzeczy:

Znacie przekąski w tubkach? Owoce? Serki?

Używacie? Ja serki sporadycznie, ale owoce mam zawsze ze sobą. Nie zliczę ile razy pomogły mi poskromić złośnicę, pocieszyć smutasa, pogodzić tych, co to się tak STRASZNIE lubią… 😉

Żadne z dzieci jakie znam tubki nie odmówi. Chyba sama forma podania jest dla nich atrakcyjna. Zawsze sądziłam, że to niewykorzystany potencjał, bo co ja bym tam mogła włożyć, co przemycić… Tylko jak? Spotkałam nawet mamy, które podejmowały się ponownego napełniania tubek strzykawką, ale nie umiem tego opakowania dobrze umyć, a muszę mieć pewność, że nic  w zakamarkach nie pleśnieje. 

No i właśnie dziś, zupełnie przypadkiem znalazłam w Rossmannie rzecz wspaniałą: 
TUBKI SILIKONOWE! Nadają się do kontaktu z żywnością 🙂 

Widzę same zalety:
– przeznaczone do kontaktu z żywnością (bezzapachowy silikon spożywczy), 
– można myć w zmywarce, 
– wykonane z bezpiecznych materiałów 100% BPA Free
– korek niekapek – gwarantuje szczelność
– duży otwór pozwala na łatwe napełnienie i dokładne mycie 
– dostępne w trzech kolorach: różowy (na całe szczęście), niebieski, biały
– 2 pojemności 60 ml i 89 ml.
– przystępna cena: między 10 a 12 zł.

Dziś na szybko zaserwowałam dzieciom co było po ręką, czyli banan, truskawki, maliny, odrobina soku jabłkowego + moje czary*:  ziarna chia, młody jęczmień i spirullina.
Taka jestem eko, fit i etc.! 

A jutro będzie jarmuż. Z melonem i bananem + czary oczywiście. I to jest dopiero początek, bo czuję, że się rozkręcam. Zamierzam im tak przemycać, na co tylko mi blender pozwoli.

 * też do nabycia w Rossmannie, ale w internecie można znaleźć dużo tańsze oferty

Wiem, że w tym roku to będzie mój wakacyjny „must have”. Do walizki czy plecaka, na długą wycieczkę, krótki spacer. Tak, tak… ulegam emocjom. Tym razem też w tym zachwycie postanowiłam się z Wami podzielić. 

Dla jednej z Was mam drobny prezent 🙂

Zestaw dwóch tubek: mała + duża.

Jeśli podzielacie mój entuzjazm, chcecie tubki, ale Rossmann wam nie po drodze, albo ma już puste półki zapraszam do rozdawajki:
Zasady zabawy są proste:
TY:
– udostępnij ten post na Facebooku
– dopisz w komentarzu: #przemytnicyzdrowia
– w komentarzu napisz, jaką zdrową przekąskę zaserwowałabyś w tubce dzieciom
– oczywiście lubisz już 100 pociech na Facebooku? Jeśli nie to bardzo dobry moment:   KLIK  🙂

MY:
7 lipca – kończymy zbierać zgłoszenia, ale bawić się dalej można 🙂
8 lipca – wtorek. Razem Córeczką i Synkiem wyłonimy zwycięzcę.
9 lipca – środa. Ogłaszamy wyniki na FB.

A tu nowa odsłona Tubki i filtry UV

Dziękuję wszystkim, którzy bawili się z nami!
Nagroda trafiła do mamy Malwiny i Małej Tosi, której jak widać nowy gadżet się podoba:)

BAWILIŚCIE SIĘ Z NAMI?

Fajny gadżet. Gryzak do owoców.

gryzak do podawania owoców

Syn: 9 miesięcy już ma na karku, a zęba ani jednego.  Nie to, żebym się martwiła. Nigdy nie przejmowałam się specjalnie tabelkami wyznaczającymi kolejne etapy rozwoju dziecka.  Co prawda z niecierpliwością czekałam, aż urosną włosy Córeczki, ale to była zupełnie inna historia (klik). W każdym razie dietę rozszerzamy już od jakiegoś czasu i bezzębiem się nie przejmujemy. Staram się przy tym, żeby poznawał nie tylko nowe smaki, ale też struktury i konsystencje. Niech się chłopak uczy szczęką pracować.

Dlatego chętnie korzystamy z gryzaka do podawania pokarmu. Przypomina smoczek, tyle że w miejsce smoczka zajmuje siateczka. W siateczkę można wkładać dowolnie owoce, ugotowane warzywa, ciasteczka. Maluch żądny nowych smaków (przynajmniej mój) rzuca się na gadżet łapczywie i kombinuje póki nie wchłonie całej zawartości siatkowej skarpety.  A ja mam chwilę by pomalować paznokcie (ROLTF) bez obaw o zadławienie.
Najbardziej lubię podawać w ten sposób jabłka, a jeszcze bardziej zimne jabłka. Siatka masuje swędzące dziąsła, a chłód przynosi dodatkową ulgę. Sprawdza się chyba nieźle, bo Syn przerabia na przecier 3/4 jabłka podanego w ten sposób.

Jak to działa: kawałek owoca wkładam do siateczki, zamykam dekielkiem, zakręcam częścią z uchwytem. Podaję dziecku. Po wszystkim siateczkę należy dokładnie wyczyścić, wymyć w płynie do mycia naczyń,wypłukać, wysterylizować;

Zła wiadomość: po bananie siatka nadaje się do wymiany, albo ja jej domyć nie potrafię…

Dobra wiadomość: łatwo dostępne są zapasowe siateczki;


Kiedy używać: u nas do pierwszego zęba;

Koszt: ok 17 zł.

Gdzie to można dostać: coraz częściej w supermarkecie, w sieciowych sklepach dla dzieci,
w internecie;

Do wyboru jest kilka wariantów, np.: gryzaki, w których zamiast siateczki jest silikon,
ale nie wiem jak się sprawuje z twardymi owocami;  różne bywają też sposoby zamknięcia.

Podsumowując: gadżet dla nas przydatny. Dzieci w bezpieczny sposób uczą się,
że jedzenie to nie tylko ssanie, ale też gryzienie i przeżuwanie. Matka czuje się pewniej
podając kawałki gotowanych warzyw dziecku, które jest po takim treningu.
My trenujemy już kilka miesięcy. Ale nie martwię się.
Zęby mu przecież kiedyś wyrosną… Prawda?

Like it?       Share it!