Tag

hormony

Browsing

Czynnik M

Dwie kreski. Ciąża. Zmienia się wszystko.
Wszystko, czyli co w zasadzie?
I dla kogo?
Póki co, głównie dla ciężarnej. Potem, kiedy ciężarna urośnie, zacznie wypierać więcej wody z wanny
i zajmować więcej miejsca w autobusie,  coś zmieni się również dla innych.

Brzuch to jednoznaczny sygnał dla otoczenia, że na tą Panią należy uważać. Przepuścić w kolejce, lub omijać wzrokiem w autobusie. Zależy na kogo się trafi. Tak czy inaczej, inni wiedzą lub domyślają się, że możesz czuć się inaczej. Nie tylko fizycznie. Co poniektórzy sądzą, że rosnący brzuch wpływa również na zdolność logicznego myślenia i umiejętność trzeźwej oceny sytuacji.

Niektórzy, w starciu z ciążą, są naprawdę gotowi na wszystko.
True story:

– Zrób mi  kawę z dwóch łyżeczek, jedna cukru i 1/4 mleka.
Dostaję kawę która wygląda na czarną.
– A mleko?
– No jest, tak jak chciałaś  1/4 łyżeczki.

Pół biedy jeśli  z milczącym pobłażaniem akceptują Twoje najdziwniejsze decyzje i zachowania, tłumacząc je jednym słowem: HORMONY. Gorzej, jeśli trafisz na Wojownika, który w hormony nie wierzy, nie zamierza poddać się zbiorowej psychozie ulegania ciężarnej i być na każde jej zawołanie. Wszystko to Twoja fanaberia, której on się nie podda i na swoim (a raczej Twoim) przykładzie udowodni  światu, że „ciąża to nie choroba”.

Sytuacja jest jednak znacznie bardziej skomplikowana, a zmiany jakie zachodzą w kobiecie są zbyt trwałe i nadto skomplikowane by wytłumaczyć je hormonami.

Tak, jakby do kodu genetycznego przyszłej matki dołożony został dodatkowy element.
Czynnik M. Objawy Czynnika, nie są tak oczywiste jak rosnący brzuch. Trudno je czasem zaakceptować samej „nosicielce”, a co dopiero otoczeniu.


Jednym z dowodów jego istnienia, jest pojawiająca się nagle umiejętność odliczania czasu w tygodniach. Przestają mieć znaczenie kwartały, pory roku, okresy rozliczeniowe. Liczy się to czy ziarenko jest już fasolką, czy ma już serduszko, paluszki, słyszy?
Niestety zwykli ludzie nie rozumieją, że 9 miesięcy to tak naprawdę 40 tygodni.

Typowa sytuacja. Spotykasz koleżankę:
– Gratuluję! Który to miesiąc?
– 26 tydzień 🙂

Chwila ciszy podczas której koleżanka szybko w pamięci dzieli przez cztery, ewentualnie maskuje zakłopotanie komplementem, lub pytaniem o płeć.

Objaw zanika w krótszym lub dłuższym czasie po porodzie.
Ale to tylko dodatkowa umiejętność, nie budzi kontrowersji, nie ma wpływu na otoczenie i Twoją samoocenę.

Trudniej jest z emocjami. Zawsze byłaś chłodną racjonalistką, przed podjęciem decyzji ważyłaś za i przeciw, obliczałaś koszty, akceptowałaś konsekwencje. I nie lubiłaś się mazgaić. Dlaczego więc teraz  na samą myśl, że Twoje dziecko nie będzie Bykiem, ani nawet Baranem, łzy same napływają do oczu? Czynnik M.

Kolejna duża grupa objawów, zwana jest potocznie zachciankami ciążowymi.
I od razu apeluję: przestańmy używać tego mylącego określenia! Wg. słownikowej definicji zachcianka to „potocznie ochota na coś, zwykle krótkotrwała; kaprys, chętka, chrapka”. Czyli coś, bez czego doskonale możesz się obejść, wisienka na torcie; dopełnienie dobrostanu, kawka po dobrym obiedzie.
Dla nosicielki Czynnika M nie ma zachcianek. Są potrzeby, a raczej POTRZEBY. Odczucia, które jednocześnie objawiają się na poziomie emocjonalnym, psychicznym i fizjologicznym.

Pomyślisz np:. o kebababie i już za chwilę czujesz, że po prostu musisz  go mieć.  NOW! Robi Ci się słabo z głodu i przykro, że go nie ma i nikt nie chce pomóc. Co z tego, że jadłaś 15 min temu i właśnie wjeżdżacie na trasę szybkiego ruchu
– Nie mogłaś mi powiedzieć wcześniej? Dziwi się Pan Tata wzbijając na wyżyny empatii i cierpliwości.
Nie, nie mogłaś!!!

Podobne sytuacje zdarzają się w późniejszym etapie, kiedy Czynnik M zaczyna objawiać się syndromem wicia gniazda. Brzuch jest już duży, nogi opuchnięte, nie wiedziałaś, że leżenie może tak męczyć. Na szczęście pogoda jest ładna, dzień słoneczny. Promienie wpadają przez okno, padają na podłogę… I wtedy je dostrzegasz. Smugi. I te smugi bolą Cię fizycznie. Co z tego, że wczoraj odkurzałaś i dwa razy zmyłaś podłogę. Nie zaznasz spokoju póki nie umyjesz jej jeszcze raz. Przy okazji zetrzesz kurz ze szczytów szafek w kuchni. Wtedy dopiero przypomnisz sobie, jaka ta ciąża jest męcząca i powrócisz na kanapowe legowisko, by za pomocą kilku poduszek o różnych kształtach i rozmiarach, ułożyć się jedynej dającej się wytrzymać dłużej niż 3 minuty pozycji.

Jednak Czynnik M ma też drugie oblicze.  To właśnie dzięki niemu ciężarna „ma tę moc”, która sprawia, że nie warto jej odmawiać. Wprawdzie nie słyszałam w ostatnim czasie o przypadku zjedzenia przez gryzonie, ale znam jednego któremu myszy załatwiły instalacje elektryczną w całkiem nowym BMW. Miesiąc potem został najlepszym stryjkiem w okolicy.

I wreszcie Czynnik M sprawi, że przeżyjesz najpiękniejszą miłość swojego życia. Poczujesz. Miłość o którą nie trzeba walczyć, nie trzeba się starać. Najmniejszą i największą zarazem. Wszystkie trudy i przykrości znikną, kiedy Twój policzek poskrobią małe pazurki, kiedy utoniesz w niebieskich oczkach, kiedy wzruszy Cię sam fakt, że Ono jest. I jest doskonałe.

Jakiś czas potem, kiedy kochać je będziesz wciąż tak samo mocno, ale mocniej, kiedy śpi, Czynnik M da Ci siłę. Siłę żeby po raz setny podnieść upuszczony klocek, po raz tysięczny odpowiedzieć z uśmiechem na pytanie „A po co?”, żeby wrócić 20 km po zostawioną w domu przytulankę. Pomoże pokonać granice własnego organizmu: zdziwisz się jaki poziom decybeli potrafisz znieść, ba potrafisz zignorować; odkryjesz, że sen wcale nie jest niezbędny do życia. Złagodzi szok przekraczania granic dobrego smaku kiedy przekonywać się będziesz o różnicy aspiratora od aspiracji, lub wywołasz PampersGate.

Podziękuj Czynnikowi M! właśnie zostałaś Mamą 🙂