Zakładam że nie jesteś nowicjuszem i materiał do pracy czyli kobietę już masz.
Przejdźmy więc do konkretów.
Najlepszym okresem do rozpoczęcia hodowli jest ciąża, lub połóg. Już wtedy warto przygotować grunt i jasno określić granice.
- Zrezygnuj z urlopu ojcowskiego.
Wiadomo przecież, że noworodki głównie jedzą i śpią, a do tego nie jesteś potrzebny. Dodatkowe 2 tygodnie urlopu będzie można wykorzystać za kilka miesięcy na wypad na deskę. Kiedy Ty będziesz szlifował technikę, podchowana już kura domowa będzie mogła uprawiać spacerologie z potomkiem na sankach. No chyba, że wyjdzie męski wyjazd.
- Wprowadź się z sypialni.
Możesz to zrobić już pod koniec ciąży, tłumacząc troską o komfort obiektu hodowanego.
Nie zgadzaj się na przemeblowanie sypialni, by postawić łóżeczko przy łóżku. Kołyski i dostawki to strata pieniędzy. Zamiast tego zaproponuj spanie z dzieckiem. Tu z pomocą przyjdzie Ci rodzicielstwo bliskości.
Oczywiście nie musisz zapoznawać się z całą koncepcją. Wystarczy, że podarujesz Jej odpowiednią książkę, lub zostawisz w komputerze otwartą stronę przedstawiającą zalety spania z dzieckiem. Ona sam zainteresuje się tematem, a ponieważ spanie z dzieckiem jest wygodne i przyjemne, wystarczy Twoje niewielki wsparcie, by decyzja zapadła.
Potem bardzo łatwo przyjdzie Ci wykręcić się ze spalania we wspólnym łóżku. Dziecko będzie Cię przecież budzić w nocy, a Ty musisz wysypiać się do pracy. Jeśli to nie zadziała możesz wieczorami relaksować się przy piwie lub lampce wina.
To najskuteczniejsza metoda, bo żadna matka nie pozwoli Ci spać z dzieckiem po alkoholu.
- Ogranicz okazywanie czułości do minimum.To towar ściśle reglamentowany! Dawkowanie musi być dobrane indywidualnie dla danego egzemplarza. Musisz liczyć się z tym że każda oznaka czułości powoduje regres i utratę ostatnio uzyskanych efektów.
Czułości nie można jednak wyeliminować całkowicie. Grozi to bowiem utratą wpływu na obiekt hodowlany (czyt. wyprowadzka do Mamusi*).
- Odetnij kontakt ze światem zewnętrznym.
Nie opowiadaj o życiu innych dorosłych, nie mów co wydarzyło się w pracy, a nawet czy są korki na mieście. Przeciwnie, zapewniaj że w waszej dzielnicy jest wszytko
często człowiek potrzebuje, a Pediatra, Pani z Warzywniaka, czy Kurier to bardzo miłe osoby o szerokich horyzontach, ciekawym światopoglądzie i z życiem pełnym przygód, którymi zapewne chętnie podzielą się podczas rozmowy.
- Wszelkie oznaki troski obiektu o wygląd zewnętrzny pomijaj milczeniem, ignoruj, oślepnij.
Jeśli przyjdzie ci ochota wysłania obiektu do fryzjera czy manikiurzystki, lub chociażby zaoferowanie opieki nad dzieckiem w podobnym celu… Przeczekaj. Minie samo.
- Nie rób nic od razu.
Nie reaguj na prośby i nigdy nie rób tego, o co kobieta prosi. Nie ominie Cię pewnie wykład na temat logistyki prac domowych i obowiązków przy dziecku, ale trudno. Każda hodowla ma swoje koszty. Nieważne czy chodzi o przetkanie zlewu, wyniesienie śmieci, czy zmianę pieluchy. Nigdy nie reaguj, za pierwszym razem!
To jedyny sposób na uzyskanie odpowiedniej gdakalności, która jest jedną z najważniejszych cech gatunku. Kiwanie głową przyjazdów samo jako naturalna konsekwencja gdakania.
Gdakalność można łatwo przyspieszyć. Zalecam przesiadywanie ze wzrokiem wbitym w telefon lub tablet, albo spędzanie kilku weekendów z konsolą.
7. Daj zajęcie. Dużo zajęć.
Wymagaj codziennie obiadu. Nie z garmażerki, kostki rosołowej, czy powtórki z wczoraj. Warzyw i owoce (nie mówiąc o mięsie) najlepsze są świeże, kupione danego dnia na eko-bazarku. Jesteś tym co jesz, ona zapewne karmi więc chodzi tu o dobro i przyszłość Was wszystkich. Możesz dołożyć do tego dobrą śląską tradycję mycia okien raz w tygodniu. Reszta zależy o Twojej kreatywności i właściwości obiektu hodowlanego.
W ten sposób zadbasz o upierzenie.
Brak czasu, siły a wreszcie chęci na depilację powinien być tu dobrym początkiem. Resztę załatwi wprowadzenie do diety w odpowiednim momencie GMO.
Pozostaje jeszcze czub. To wartość premium. Po czubie u kury domowej poznasz wytrawnego hodowcę. Tylko ekspert potrafi tak wyważyć dawkę powyższych zaleceń i zostawić akurat tyle złudzeń i nadziei, by przeszła kura co rano zakładała wałki na włosy, licząc że będzie miała czas je zdjąć, ułożyć fryzurę i wyglądać jak człowiek.
Jak widać przedsięwzięcie do prosty nie należy, a nawet wymaga pewnych poświęceń. Co więcej ten gatunek nie znosi złotych jaj. Niestety.
Trud jednak się opłaci. Już niedługo będziesz mógł zawitać w szacownym gronie hodowców drobiu.
Jeszcze tylko pomarańczowy sweterek i kariera na miarę Pana Józka stoi przed Tobą otworem.
*Mamusia to największe, obok Koleżanek, zagrożenie procesu hodowlanego.