Tag

WOŚP

Browsing

Mały Wolontariusz Wielkiej Orkiestry

Zapowiadałam już TU, że zamierzam wykorzystać syndrom dziecięcości zaprzęgając Córkę do  pracy zarobkowej w słusznym celu wspierania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Kto jest z nami na Facebooku i Instagramie już trochę wiecie jak było 10 stycznia, ale nie wiecie wszystkiego.
Całą akcję planowałam z wyprzedzeniem i przyznaję, że towarzyszył mi spory niepokój. Od kiedy dowiedziałam się, że liczba identyfikatorów (w praktyce miejsc dla wolontariuszy) jest ograniczona, zawisło nade mną poczucie odpowiedzialności. Czy ja nie przesadzam? Ona ma 3,5 roku. Może akurat się 10-tego rozchoruje.Może będzie mróz i nie damy spędzić nawet pół dnia na zbiórce. Może będzie się wstydzić, albo po prostu mieć focha i nie życzyć sobie brać udziału w imprezie.
Zajmiemy wtedy miejsce komuś, kto mógłby efektywniej zaangażować się w zbiórkę, a mnie zeżrą wyrzuty sumienia.
Z lekką niepewnością odpowiednio wcześniej zaczęłam urabiać grunt.
Zależało mi, żeby Córeczka wiedziała co konkretnie będziemy robić i PO CO  to będziemy robić.
Najpierw rozmawiałyśmy o tym jak to jest chorować i chodzić do lekarza. O tym, że bardzo chore dzieci muszą cały czas być pod opieką Pani Doktor, dlatego nocują w szpitalu. Żeby szybciej wyzdrowiały i mogły wrócić do domu, potrzebne są lekarstwa, a te z kolei kupuje się za pieniądze.
Ten temat wałkowałyśmy przez jakiś czas przy różnych okazjach, np. robiąc zakupy w aptece, czytając książeczki, bawiąc się w lekarza. Pokazywałam jej też zdjęcia dzieci w inkubatorach z serduszkiem i opowiadałam o badaniu uszu, które ona i jej brat również przechodzili.
Razem zaniosłyśmy deklaracje do sztabu.
Potem rozmawiałyśmy o zbieraniu pieniędzy. O tym, że dostanie swój identyfikator i puszkę, a Pan i Pani będą wrzucać pieniążki.
– A może nawet jakieś dziecko mi wrzuci pieniążek?
pytała.
– Może. Zobaczymy.
mówiłam.
– Pewnie  wrzuci!
IMG_20160110_202651
W teorii zapowiadało się nieźle, ale pamiętałam, że to jednak małe dziecko i wszystko może się zmienić z minuty na minutę. W perspektywie miałam samodzielną zbiórkę z dziecięcym identyfikatorem i narażenie się na oskarżenia o nieuczciwe zamiary, lub zapełnienie uzupełnienie puszki z budżetu „na waciki”.
Wyczekana niedziela zaczęła się od wizyty w sztabie i odbioru ekwipunku, czyli identyfikatora, puszki i serduszek.
Była radość
Zaraz potem miałyśmy zacząć zbiórkę, ale okazało się że wcześniej… musimy znaleźć sobie miejsce, bo w mieście roi się od kwestujących. Z jednej strony nie chciałyśmy robić nikomu konkurencji, z drugiej w zbyt dużym tłumie, krasnal z puszką na wysokości kolan dorosłego pozostawał niezauważony.
Słabo nam poszedł ten początek. Ona troszkę posmutniała:
– Nikt mi nie wrzuca mamo…
wosp3
Wtedy zrobiłyśmy przerwę na imprezę. Dwie godziny w sali zabaw na urodzinach kumpla, każdemu poprawi humor.
Potem było już tylko lepiej. Zła passa został przełamana i Córeczka rozdała pierwsze serduszka. Zapał rósł w niej z każdą minutą. Dziarsko maszerowała pobrzękując drobnymi w puszcze wcale nie dyskretnie. Na prawdę jej wzrost przestał mieć znaczenie. Niektórzy specjalnie rozmieniali pieniądze, żeby dorzucić się do jej puszki 🙂
Przegrywała tylko z Oddziałem Szturmowców i resztą ekipy Gwiezdnych Wojen, która kwestowali w tym samym centrum handlowym.
Kiedy puszka zrobiła się ciężka, a moja Wolontariuszka troszkę zmęczona zażyczyła sobie rozdawać serduszka, a pieniądze miałam zbierać ja.
Nie było mowy o lenistwie.
– Grzechocz! No głośniej, grzechocz!
Stałam więc z lekkim rumieńcem i pobrzękiwałam tą puszką. W kocu to mój pomysł, a że grzechotania nie przewidziałam…
IMG_20160110_162718
Kiedy ktoś wrzucał nam pieniądze uruchamiana była cała procedura naklejania serduszka. Procedura precyzyjna i czasochłonna. Obdarowany musiał przykucnąć, nadstawić miejsce do oklejenia, odczekać wypreparowanie serduszka z bloczku i zatwierdzenie przyklepaniem. Taka była w tym pocieszna, taka uradowana na koniec, że nikt nie narzekał 🙂
A jaka dumna była za każdym razem! Na odchodne krzyczała z szerokim uśmiechem:
– Dziękujemy za chore dzieci!
`
Wyszło trochę inaczej niż planowałam. Miałyśmy chodzić po Nowym Świecie i Starym Mieście. Maiłyśmy zaliczyć przynajmniej jeden koncert. Miałyśmy zobaczyć Światełko Do Nieba.
Miałam mieć świetny fotoreportaż na boga.
W efekcie prawie cały dzień spędziłyśmy w centrum handlowym z przerwą na imprezę i obiad. Zdjęć mam tyle co telefonem zrobiłam, bo nie było czasu. Była uczciwa, ciężka praca.
WOŚP1
Około 18:20 oddałyśmy ostatnie serduszko. Nie było już sensu jechać do sztabu po nowy pakiet. Obie byłyśmy zmęczone. O żadnym światełku nie było mowy.
Zaliczyłyśmy małe lody w nagrodę, oddałyśmy puszkę i wróciłyśmy do domu. A wczoraj odebrałam rozliczenie.
Jak myślicie, ile nam się udało uzbierać? 🙂
 Odpowiedzi szukaj na dole 🙂
WOSP_rozliczenie
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy dorzucili się do puszki mojej Małej Wolontariuszki.
Dziękuję, za każdy grosz, za każdy uśmiech, serdeczne słowo, miły gest i jednego cukierka 🙂
10 stycznia pomogliście nie tylko Wielkiej Orkiestrze podnosić standard opieki medycznej w naszym kraju, pomogliście też mi dać wyjątkowe doświadczenie mojemu dziecku.
Dzięki Wam Mała Dziewczynka odebrała życiową lekcję w praktyce. Bardzo ważną i bardzo pozytywną lekcję.
Jestem przekonana, że ten dzień będzie jednym z jej fundamentów. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie wierzyć w siebie, w to że trzeba podejmować działanie, współpracować, czasem poprosić o pomoc, a czasem pomóc komuś innemu.
.
.
Dziękuję Jurkowi Owsiakowi  za emocje jakie daje WOŚP: dumę, poczucie solidarności, wzruszenie, zabawę, a od tego roku cały wachlarz nowych wrażeń.
Dziękuję, że od 24 lat udowadnia nam Pan, że jeden człowiek tak pięknie może zmienić świat.
W imieniu swoim i moich dzieci – dziękuję.
.
.
.
 To ile było w puszcze?
wośp
Słownie: dziewięćset dwadzieścia dziewięć złoty i dwadzieścia pięć groszy.
Kwota nie uwzględnia walut, a miałyśmy niezły plik dolarów i kilka euro.
Czy to dużo? Zupełnie subiektywnie, moim zdaniem, jak na 3,5 letnią dziewczynkę to niezła kasa 🙂
Obiektywnie – odbierając rozliczenie nie powstrzymałam się od zerknięcie w tabelkę i oceniam, że jesteśmy w górnej połowie stawki.
W przyszłym roku bijemy rekord 🙂
PS „Puszka” to pojęcie umowne, bo jak wszyscy wiemy od kilku lat zastąpiły je tekturowe pudełka, ale bilon w nich hałasuje i tak.

Mały wolontariusz Wielkiej Orkiestry

Pamiętam początki. Pamiętam program Kręcioła w TVP, duet Owsiak i Młynarska (?). Jak mogłabym nie pamiętać, skoro pierwszy Finał, był jednocześnie moim pierwszym dużym koncertem, na którym byłam sama, czyli z koleżanką.  Ola, pamiętasz?! ?
Grała IRA i Vader a może The Bill…? Najważniejszy był HEY.
Czułam się mała przy tych punkach i metalowcach z papierosami i piwem. Trochę się też bałam pogującego pod sceną tłumu.
Pamiętacie co znaczyły wtedy subkultury? Jak nas definiowały? W całej akcji Owsiaka niesamowite było między innymi to, że zaangażował i zjednoczył tą masę oszołomów. To nie byli młodzi ludzie sukcesu, Europejczycy, szczury w wyścigu. To byli pogardzani, niedoceniani  przez starsze pokolenia  ludzie. Może trochę zagubieni, na pewno zbuntowani, potrzebujący przynależeć do czegoś. Wyrazić się jakoś.
Rok później już sama kwestowałam z puszką. Puszką Orkiestry oczywiście, nie piwa 🙂
Przez 24 (!) lata trochę się zmieniło.
Puszki są tekturowe, koncerty mają ogromny rozmach, Kręcioła jest, ale w internecie i bez Pani Agaty (!)
Pozostała idea.
Ten sam szczytny cel, a nawet dwa. Ten sam Owsiak.
Są wymierne efekty – w całej Polsce na oddziałach dziecięcych jest mnóstwo sprzętu z serduszkiem.
Sprzętu, który na własne oczy widziałam i z którego korzystały moje i znajome  dzieci. Tego sprzętu nie byłoby gdyby nie WOŚP. Gdyby nie Jurek Owsiak, który według mnie należy do szczególnego gatunku ludzi, jak Jacek Kuroń, czy Marek Kotański.
Ludzi, którzy mają chęci,  charyzmę i niesamowitą wiarę w drugiego człowieka.
Ludzi, którzy zmieniają świat.
Ja tak nie umiem. Chęci wprawdzie mam ale ani charyzmy, ani wiary mi nie starcza.
Wspieram jednak Orkiestrę przez prawie ćwierć już wieku,  na ile umiem i na ile mogę.
A w tym roku zamierzam zrobić coś więcej. Nie tylko pierwszy raz od bardzo dawna, wyjdę z puszką na ulicę, ale na dodatek zabiorę ze sobą dziecko.
W zasadzie, to będę tylko osobą towarzyszącą, bo to Córeczka (mam nadzieję) dostanie identyfikator.
Sama zaniosła do sztabu deklaracje. Wie, że będziemy zbierać pieniążki na chore dzieci, żeby mogły szybciej wrócić do domu.
O tym, że będziemy rozdawać serduszka powiem jej później, bo to miły dodatek, nie cel.
W ten sposób mam nadzieję złapać stado wron za ogon.
Pierwsza wrona charytatywna – pomożemy.
Druga wychowawcza – zależy mi żeby przekazać dzieciom, że warto się starać, że trzeba działać, bo to ma sens. Nieważne co ludzie powiedzą, wiadomo że będą przeszkody, ale warto.
Trzecia wrona zdrowotna, złapiemy masę świeżego powietrza.
Kolejna wrona  społeczna – spotkamy masę ludzi, którzy jestem pewna, powiedzą Córeczce że jest śliczna i dzielna. Nawet jeśli się zawstydzi i będzie mnie trzymać za rękę, to tylko na początku. Trochę ją już znam ?
I ostatnia blogowa – materiał na post będę miała jak znalazł ?
A na poważnie, to nie wiem czy Ona zapamięta ten dzień, ale wierzę, że coś z tego doświadczenia w niej zostanie.
Coś dobrego.
Co zrobić, żeby zostać wolontariuszem Wielkiej Orkiestry?
Najpierw musicie znaleźć pobliski sztab. Najlepiej na Liście Sztabów na stronie WOŚP, zakładka Finał.
I tak na prawdę to reszta zależy od sztabu. Na pewno musicie złożyć wstępną deklarację, ale w niektórych miejscach możecie zrobić to online, a w innych będzie to podpisany dokument.  Druga sprawa to zdjęcie. W tym roku Fundacja zastrzegła, że zdjęcia mają być dokładnie takiej jak legitymacyjne i będzie każde z nich oddzielnie zatwierdzać.  Tu znowu bo sztaby różnią się nieco zasadami. W niektórych zrobią Wam zdjęcie na miejscu, innym wystarczy wersja elektroniczna wysłana mailem, a jeszcze inne mogą życzyć sobie wydrukowanego zdjęcia.
Identyfikator WOŚP
Jeśli chcecie pomóc w tegorocznej zbiórce, to ostatni moment, bo liczba wolontariuszy jest ograniczona i terminy się kończą. Tym bardziej warto dobrze przemyśleć tą decyzje, żeby nie odbierać miejsca osobie, która na pewno 10 stycznia może/chce/jest w stanie pomóc.
Co więcej Szef Sztabu ma prawo zdecydować z kim chce pracować, dlatego wyżej pisałam, że mam nadzieję  na identyfikator.
Póki co czekamy na dokumenty z Fundacji, które są podstawą do jego wydania.
A co jeśli się nie uda? Zapytam, czy możemy pomóc inaczej, na miejscu w sztabie. Jestem pewna, że dodatkowa para rąk się przyda, choć nie wiem czy dla małych rączek znajdą tam pożyteczne zajęcie. Póki co sprawdzamy skrzynkę  🙂
A Wy czekacie na Finał? Chodzicie na koncerty?
Jurek Owsiak
Zdjęcia pochodzą z Facebooka sztabu Warszawa Targówek i zostały wykorzystane za zgodą sztabu.